czwartek, 24 kwietnia 2014

Zemsta.


- Wiesz gdzie obecnie się ukrywają ? - zapytałem  - Mam nadzieję, że tak. Może mógłbym pomyśleć o wybaczeniu ci tego co zrobiłaś pięćset lat temu ?
Musiałem podkręcić motywację Katheriny. Za bardzo zależy mi na ostatniej części kołka. Kiedy wreszcie go zniszczę będę mógł zacząć, żyć spokojnie, zająć się uczuciami, emocjami i malowaniem.
- Znajdę ich - powiedziała ochoczo i odrzuciła połączenie.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i upiłem kolejny łyk alkoholu. Słońce za oknem powoli zachodziło, czyniąc niebo nie co czerwonym. Gdzie podziewała się moja Caroline?

                                                                           ***
Wpatrywałam się w zmęczone oczy czarownicy. Widziałam, że wahała się chwilę czy mi zaufać. Widocznie znała najmroczniejsze opowieści o pierwotnym, którego byłam zakładniczką. Byłam jednak zbyt zdeterminowana i wkurzona, żeby jej odpuścić. Gdyby nie zgodziła się mówić byłam w stanie zacząć ją torturować. W końcu skinęła głową.
- Co chciała byś wiedzieć - napisała na telefonie i wcisnęła przycisk 'tłumacz'.
- Kim są Podróżnicy? - wystukałam szybko.
- Rodzaj czarowników, którzy żyją w grupach, a moc czerpią nie tak jak my z natury tylko z magicznych przedmiotów lub krwi sobowtórów.
Wszystko się zgadzało. Klaus mnie nie okłamał.
- Co jeszcze potrafią ? - wystukałam kolejne pytanie.
- Są podróżnikami co oznacza, że za pomocą zaklęcia potrafią przenieść się do ciała innego człowieka i trwać w nim jako pasażer.
Spojrzałam na nią z przerażeniem w oczach, ale już po chwili zebrałam myśli. To nie było ważne! Musiałam się zemścić za ojca.
- Gdzie mogę ich znaleźć ? - zadałam ostanie pytanie.
- W lesie z miastem - odpowiedziała.
Podziękowałam jej szybko i udałam się w drogę powrotną. Nie mogłam pozwolić na to, żeby Klaus zorientował się co się dzieje, a tym bardziej żeby ruszył w moje poszukiwania i znalazł mnie rozmawiającą z czarownicą.
Dobrze, że się pośpieszyłam, bo spotkałam pierwotnego wychodzącego z budynku.
- Gdzie byłaś, Caroline ? - zapytał.
- Spacerowałam. Wychodzisz gdzieś ?
- Wychodzimy , kochana - odpowiedział z szelmowskim uśmiechem.
- Nie mam ochoty nigdzie iść - powiedziałam udając zmęczoną.
- Musisz. jesteś moja zakładniczką. Nie pamiętasz?
- Już raczej nią nie jestem. Część kołka została skradziona, a  mój ojciec nie żyje - powiedziałam i ruszyłam w stronę naszego pokoju. Czułam na sobie wzrok Klausa, ale wiedziałam także, że miałam rację. Nie byłam już do niczego mu potrzebna. Pewnie jeśli zniknę nie ruszy w pościg za mną, a ja spokojnie zemszczę się na cholernych Podróżnikach.
                                         
                                                                       ***
Miała rację. Nie mogła być już moja zakładniczką, ale nie mogłem dać jej tak po prostu odejść. Jeśli mi ucieknie, to już nigdy nie zdoła mnie poznać i polubić. Tak. Właśnie tego chciałem. Chciałem, żeby mnie poznała takim jakim jestem, a nie takim jakim musze być jako najstarszy wampir świata. Miałem nadzieję, że będę miał na to więcej czasu. Widziałem jak blondynka poszła do naszego pokoju. Powoli ruszyłem w swoją stronę. Miałem zamiar wypić jednego człowieka, albo dwoje ludzi. Musiałem odreagować. W oddali zobaczyłem spacerującą parę młodych ludzi. Podbiegłem do nich w wampirycznym tempie.
- Pójdziecie ze mną - zahipnotyzowałem ich.
Poprowadziłem ich do baru. Prowadziłem z nimi monolog i piłem raz z jednej, raz z drugiej osoby, aż w końcu ich zabiłem.

                                                                     ***
Z samego rana wyskoczyłam z łóżka. Na moje szczęście Klaus nie wrócił na noc. Szybko przygotowałam się do wyjścia pakując tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Następnie wypiłam dwa woreczki krwi, które załatwił mi ze szpitala pierwotny zaraz po przyjeździe. Tak przygotowana ruszyłam w poszukiwania Podróżników. Biegłam przez miasto w wampirycznym tempie nie zwracając uwagi na ludzi. I tak nie byli w stanie swoim wzrokiem zarejestrować takiego szybkiego ruchu. Modliłam się tylko, żebym nie natknąć się na pierwotnego wracającego do domu. Szybko odnalazłam miejsce wskazane przez czarownicę. Nie co zwolniłam bieg. Musiałam być ostrożna. Ostatecznie stwierdziłam, że najlepiej będzie jeśli schowam się wysoko w drzewach. Sprawnie wskoczyłam na najwyższy z konarów i zaczęłam obserwować okolicę.  Z daleka dojrzałam palące się ognisko i grupę smutnych, nie rozmawiających ze sobą ludzi. Wyglądali jak bezdomni i do tego nieszkodliwi. Nieco pewniejsza siebie zeskoczyłam z drzewa i ruszyłam do nich. Podbiegłam do ich obozu i stanęłam w jego centrum tak, żeby wszyscy mogli mnie dojrzeć.
- To wy jesteście Podróżnikami ? - zapytałam rozbawiona.
Spojrzeli na mnie zdziwieni. Dopiero po chwili z pomiędzy nich wyszła kobieta, która się odezwała.
- Tak. Czego chcesz?
- Waszej śmierci, za śmierć mojego ojca - wysyczałam i rzuciłam się na siedzącego nieopodal mężczyznę i wgryzłam się w jego szyję. Piłam łapczywie, aby szybko  go zabić. Musiałam wykończyć też resztę. Wtedy poczułam ostry ból głowy. Oderwałam się od martwej ofiary i złapałam się za głowę z sykiem. Ludzie stojący wokół mnie szeptali coś w innym języku. Zwijałam się z bólu, który ciągle narastał. Nie mogłam myśleć i podejmować decyzji. Poczułam jak z nosa zaczyna kapać mi krew. W końcu zrobiło mi się ciemno przed oczami. Po prostu zemdlałam, jak zwykły człowiek.

                                                                  ***
Dopiero koło południa udało mi się wrócić do domu. Pełna krwi noc zwiększyła moje siły. Praktycznie wcale nie byłem zmęczony. Wręcz przeciwnie. Czułem się rześko, młodo i wspaniale. Irytował mnie tylko dźwięk komórki Caroline, która non stop dzwoniła. Ostatecznie zirytowany odebrałem ją.
- Tak? - zapytałem przeciągając samogłoskę.
- Klaus? Gdzie Caroline ? - zapytała piskliwie Katherina, a może Elena?
- Śpi. Przekazać coś ?
Zapadła chwila ciszy, która zaczęła mnie irytować.
- Przekaż jej najserdeczniejsze życzenia z okazji urodzin - wydusił w końcu z siebie sobowtór.
Nie czekając na nic więcej rozłączyłem się. Cóż, musiałem coś pięknego kupić wampirzycy. Ruszyłem szybko na małe zakupy. Kiedy udało mi się w końcu wybrać coś odpowiedniego mogłem spokojnie wrócić do hotelowego pokoju.
Z uśmiechem wkroczyłem do środka, jednak moja mina szybko zrzedła kiedy zamiast ukochanej znalazłem Katherinę i Elijaha.
- Co wy tu robicie ? - zapytałem zirytowany.
- Wiemy gdzie są Podróżnicy.
- Prosiłem o adres, a nie osobistą audiencję - rzuciłem - Gdzie Caroline?
- Właśnie po to tu jesteśmy. Jakaś blond wampirzyca zaatakowała Podróżników. Jak myślisz o kim mowa?
Zacisnąłem usta w wąską linie. jak mogła być tak głupia i nieodpowiedzialna? Przecież powiedziałem, że jej pomogę!
- Gdzie oni są?
- Zaprowadzimy cię - odpowiedział, Elijah, kładąc mi uspakajająco dłoń na ramieniu.
 _______________
Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Za 50 minut rozpocznie się nowy dzień. Tym razem nie będzie taki zwykły.  Będzie to dzień moich 19 urodzin i zakończenie roku szkolnego :) Już ni mogę się doczekać :)
Pozdrawiam :*

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rodzina.

Kobieta spojrzała na pierwotnego z wkurzeniem wymalowanym na twarzy, ale ostatecznie skinęła głową.
- O czym wy mówicie ? - zapytałam w końcu Klausa.
- To wiedźma, która pomoże nam dokładnie zlokalizować twojego ojca - wyjaśnił i już po chwili znów mówił o czymś do starszej kobiety, która wyjęła z torby nóż i wyciągnęła w moją stronę rękę. Zdziwiona i nieco wystraszona spojrzałam na pierwotnego.
- Weźmie trochę twojej krwi, aby móc zlokalizować go.
Skinęłam nieznacznie głowa i podałam dłoń czarownicy. Poczułam jak zimne ostrze przemyka się po mojej skórze. Syknęłam cichu czując nagły ból. Kobieta objęła moją krwawiącą dłoń i zaczęła szeptać coś pod nosem. Jej oczy nagle stały się puste. Przy kolejnym mrugnięciu zniknęły tęczówki, a zastąpiły je białka oczne. Widok był przerażający. Moja rana już dawno powinna się zasklepić, kiedy nadal krwawiła dość obficie. Przestraszona chciałam wyrwać dłoń, ale kobieta trzymała ją bardzo mocno.
- Wszystko dobrze, kochana. Wiedźma łączy się z tobą, aby móc odnaleźć twojego ojca.
Dzięki słowom Niklausa odrobinę się uspokoiłam. Po chwili tęczówki kobiety wróciły na swoje miejsce, a  ona mnie puściła.
- Този човек е мъртъв. Той е бил убит вчера сутринта пътуващите.
Jej słowa bardzo nie spodobały się Klausowi, który po chwili przeniósł dziwnie smutny wzrok na mnie.
- Co? Co ona powiedziała ? - zapytałam zaniepokojona.
- Caroline, twój tata nie żyje. Zginął wczoraj rano - powiedział spokojnym głosem.
Przez chwile siedziałam wpatrując się w niego z niezrozumieniem Dopiero po chwili dotarł do mnie sens tych słów.

- Nie! To nie możliwe! - powiedziałam ze łzami w oczach. - Jak to się stało?
- Zabili go Podróżnicy.
- Kto ?  - zapytałam.
- Ludzi, którzy czerpią moc z magicznych przedmiotów i krwi sobowtórów.
- Znajdę ich i zabiję. Co do jednego - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Nie daruje im tego.
- Akurat w tym chętnie ci pomogę - powiedział mój towarzysz kładąc mi dłoń na ramieniu, a potem zabrał ja aby otrzeć spływające łzy po moich policzkach.
- Kochałaś go pomimo tego co ci zrobił ? - zapytał po chwili marszcząc brwi. Wyglądał tak jakby nie mógł czegoś zrozumieć.
- Tak. Po mimo wszystko, był moim ojcem. Po za złymi wspomnieniami mam też te dobre.
- Zazdroszczę. Ja nie mam zbyt dobrych wspomnień co do mojego ... co do Mikaela - mówiąc to zawahał się przy końcu.
Pomógł mi wstać i obejmując mnie ramieniem poprowadził przez kolorowy targ, który przestał mnie interesować. Wpadłam w stan żałoby. Nie przeszkadzała mi bliskość pierwotnego. Wręcz się z niej cieszyłam. Po mimo tego, że nie rozumiał miłości do rodziców starał się mi pomóc.
- Co takiego zrobili ci twoi rodzice ? - zapytałam kiedy dotarliśmy do naszego hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Jego usta zacisnęły się w wąską linię. Patrzył przed siebie jakby oglądał sceny z przeszłości, które bardzo go bolały.
- Ojciec nienawidził mnie, bo nie byłem jego prawdziwym synem. Traktował mnie jak tego gorszego. Kilka razy pobił mnie na tyle mocno, że nie mogłem chodzić przez tydzień. Innym razem zabił mojego konia, za to, że po prostu lubiłem się nim zajmować. Matka stała z boku i nic nie mówiła. Po przemianie w wampira okazało się, że jestem także wilkołakiem. Żeby mnie osłabić, rzuciła na mnie klątwę  i zabrała wilkołaczy gen, a  potem podążali za mną i rodzeństwem. Chcieli nas zabić, za sprzeniewierzenie się naturze. Jak widzisz nie mam dobrych wspomnień z dzieciństwa i nie mam pojęcia czemu ci to teraz opowiadam.
Zdruzgotana jego opowieścią. po prostu podeszłam do niego i przytuliłam. Szybko oddal uścisk. Trwaliśmy tak jakiś czas. Zaczynałam rozumieć czemu jest taki, a nie inny. Nigdy nie zaznał ciepła i miłości. Życie zrobiło z niego potwora. Czy  takim wypadku można go winić za takie zachowanie ? Żyje na tym świecie od stuleci, a nadal nie potrafi wybaczyć rodzicom. Czy jest dla niego jeszcze szansa?
Czemu o tym myślę - zganiłam się w myślach. Przecież nie może mi zacząć zależeć na nim. To byłoby bardzo głupie zwłaszcza, że on traktuje mnie jak zakładnika, możliwości dojścia do celu, jakim jest całkowita nieśmiertelność. Odsunęłam się zmieszana od blondyna.
- Przeprasza, chciałabym pobyć chwilę sama. Pójdę na spacer jeśli mogę ? - zapytałam.
Popatrzył na mnie badawczym wzrokiem.
- Chyba nie potrzebnie ci o tym opowiadałem.
- Nie, to nie o to chodzi. Właśnie dowiedziałam się, ze zginął mój ojciec. Po prostu muszę sobie wszystko przemyśleć.
Chwilę ociągał się z odpowiedziom, aż w końcu skinął głową na zgodę.
Szybkim krokiem opuściłam budynek. Można uznać to za moją ucieczkę przed uczuciami, ale wiedziałam, że tak będzie dla mnie lepiej. Z dala od niego mogłam odsunąć od siebie myśli o współczuciu dla niego, o tym jak jest przystojny i jak moje ciało reaguje na niego. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie.  Moje kroki skierowałam w stronę niedawno odwiedzanego przez nas targu. Już z daleka zobaczyłam nadal siedzącą przy stoliku czarownicę. Przysiadłam się na przeciwko niej. Spojrzała na mnie z dozą wkurzenia, ale i strachu. Mówiła coś po bułgarsku, ale nic nie rozumiałam. Uniosłam do góry dłonie, po czym pokazałam na migi czy ma telefon komórkowy. Chwilę się wahała, aż podała mi swoją komórkę. Szybko włączyłam funkcję tłumacza. Napisałam wiadomość po angielsku i kliknęłam 'tłumacz na język bułgarski'.
" Potrzebuje wszystkich wiadomości o Podróżnikach. Klaus się nie dowie o naszej rozmowie."
 

Klaus:
Sam nie wiedziałem czemu zacząłem opowiadać Caroline o moim życiu. Przerażało mnie to, że naprawdę zaczynam coś do niej czuć. Chciałem ją chronić przed wszelkim złem, a tym czasem musiałem ją poinformować o śmierci jej ojca. Wszystko układało się nie po mojej myśli. Wampir zakochany równa się wampir rozkojarzony, a ja nie mogłem sobie na to pozwolić. Zwłaszcza, że podróżnicy zaczęli wchodzić mi w drogę. Szybko pociągnąłem łyk mocnego alkoholu, który znalazłem w hotelowym barku i wybrałem numer znienawidzonej wampirzycy.
- Czego chcesz, Klaus? - zapytała zamiast zwykłego powitania.
- Zastanawiam się czego twoi krewni chcą od mojej części kołka?
- O czym ty mówisz?
- O Podróżnikach , Katherino.




czwartek, 3 kwietnia 2014

Zwariowałem !

Zażenowana i zawstydzona szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. Jednak już po chwili znów leżałam na pierwotnym. Nawet nie wiem kiedy przyciągnął mnie do siebie. Zdziwiona nie widziałam jak mam się zachować.
- Nie mówiłem, że mi się to nie podoba - szepnął
- Klaus, ja spała. Nie panowałam nad tym co robię.
- Prawo przyciągania ciał ? - zapytał rozbawiony.
- Puść mnie - poprosiłam. Uczucie, które mnie owładnęło wcale nie było nieprzyjemne, a wręcz przeciwnie. Obawiałam się, że jeśli natychmiast nie odsunę się od Klausa, to nie zmuszę się żeby to później zrobić. Obejmował mnie mocno.  Czułam jego piękny, charakterystyczny zapach drogich perfum, farby i alkoholu.
- Oj poleżmy jeszcze chwile. Po co psuć tak miły poranek ? - zapytał.
Nic nie odpowiedziałam mu. Czułam, że spogląda na mnie badawczo i po chwili rozluźnił objęcia. Automatycznie wstałam i pomaszerowałam do łazienki zabierając po drodze podręczną torbę. Dopiero za drzwiami mogłam dać upust emocją. Kiedy zdejmowałam piżamę i wchodziłam pod prysznic, trzęsły mi się ręce. Klaus działał na mnie w dziwny, niewytłumaczalny sposób. Pociągał mnie. Nie! - zganiłam się w myślach. To mój wróg! Muszę się tego trzymać.

Klaus:
Trzymanie jej w ramionach było najcudowniejszym doświadczeniem, jakie dane było mi przeżyć przez ostatnie stulecie. Czułem się wspaniale, kiedy ta drobna istotka wtulała się we mnie w nocy. Nie wiem co wpadło mi do głowy, żeby ją budzić. Mogłem się cieszyć jej bliskością, a za miast tego ją obudziłem. Potem czułem tylko odrzucenie. Chciała jak najszybciej się ode mnie odsunąć. Moje martwe serce znów zabolało. Podniosłem się z łóżka i wyjrzałem na słoneczne, kolorowe ulice Sofii. Byłem tak blisko całkowitej nieśmiertelności, a ja myślałem ciągle tylko o mojej towarzyszce. Zwariowałem!

Caroline:
Kiedy wyszłam z łazienki ubrana w letnią kwiecistą sukienkę moje miejsce zajął Niklaus. Swobodnie przeszłam przez sypialnię. Zauważyłam otworzoną walizkę pierwotnego leżącą na podłodze. Na koszulkach zauważyłam coś co wyglądało jak szkicownik. Zaintrygowana sięgnęłam po niego. W środku znalazłam kilka szkiców z Mystic Falls i swój portret. Zdziwiona przyglądałam się mu. Idealnie odwzorowywał moje rysy twarzy. Zrobiło mi się jakoś gorąco. Czy to możliwe, że Klaus mnie narysował? Ale dlaczego? Wtedy usłyszałam zwalniający się zamek od łazienki. W wampirycznym tempie odłożyłam szkicownik na miejsce i podbiegłam do okna.
- Gotowa? - zapytał.
- Tak.
- Więc idziemy na mały spacer - powiedział z uśmiechem, a w jego oczach zatańczyły jakieś złośliwe iskierki.
Nie zawędrowaliśmy jednak za daleko. Tu niedaleko od hotelu znaleźliśmy nie dużą restaurację. Klaus popatrzył na budynek i okolice, po czym uśmiechnął się  sam do siebie. Otworzył mi drzwi i przepuścił w nich. Weszłam pewnym krokiem, żeby po chwili się zatrzymać i spróbować zawrócić. Na niewiele się to zdało. Drogę zagrodził mi idący za mną pierwotny. Złapał mnie za ramię i pociągnął w stronę stolika, przy którym siedzieli Katherina i Elijah.
- Witaj bracie - powiedział blondyn, poklepując brata po plechach - Co za mile spotkanie, nie prawdaż, Caroline?
Wolałam się nic nie odzywać.
- Oh... Nie ma to jak odwiedzić miejsce, gdzie kiedyś stał rodzinny dom Petrovów - dopowiedział po chwili pierwotny. Widziałam jak Katherina zakłada ręce na piersi i z pod oka spogląda na blondyna.
- Czy dobrze pamiętam? Tu stała ściana, na której wisiał twój ojciec przekuty mieczem, a tam leżała twoja - nie zdążył dokończyć, bo przerwał mu Elijah.
- Wystarczy, Niklausie.
- Więc zmieńmy temat. Puszczę was wolno, jeśli wrócicie grzecznie do Mystic Falls.
- A jeśli nie ? - zapytał spokojnie starczy Mikealson.
- Chyba nie chcesz krwawych rozmów  przy tak pięknych damach ? Powiem tylko, że twoja trumna nadal na ciebie czeka.
Kiedy to powiedział po prostu złapał mnie za rękę i wyprowadził z restauracji.
- Oddasz mi w końcu telefon ? - zapytałam nawet nie próbując się wyrywać.
- Nie - odparł rozbawiony.
- Dlaczego?
- Myślisz, że po tym co powiedziałem ta dwójka wróci grzecznie do Mystic Falls? Na pewno nie, a wiec szykuje się niezła zabawa.
Tym razem spróbowałam wyszarpnąć dłoń z jego dłoni. Przytrzymał ja delikatnie i uniósł do ust, po czym delikatnie ucałował patrząc mi w oczy.
- Nie dąsaj się kochana. Na zgodę pozwolę ci wybrać co będziemy robić dziś wieczorem.

-Chciałabym zadzwonić do Stefana lub Eleny - powiedziałam twardo, mimo że nogi mi zmiękły pod jego niebieskim wzrokiem.
Chwilę patrzeliśmy tak na siebie, a potem ruszyliśmy przed siebie. Dopiero po jakimś czasie odezwał się znów Klaus.
- Dobrze. Zobaczę co da się zrobić.
Podskoczyłam delikatnie z uśmiechem i dałam mu delikatnego całusa w policzek. Sama nie wiedziałam czemu to zrobiłam. Zaskoczyłam samą siebie. Pierwotny też przez chwile był zdziwiony, ale już po chwili posłał mi szeroki uśmiech zadowolenia. Nawet nie wiem , kiedy dotarliśmy na mały ryneczek. Wokół na straganach wisiały kolorowe bransoletki i naszyjniki ręcznie robione. Delikatnie kołysały się na wietrze. Za nimi w cieniu drzewa przy stoliczku siedziała starsza pani, która tasowała karty. Pierwotny poprowadził mnie właśnie w jej kierunku. Wskazał, żebym usiadła na krzesełku na przeciwko pani.
Kobieta uniosła na nas wzrok. Automatycznie poderwała się z krzesła, aby odejść. Jednak blondyn powstrzymał ją poruszając się w wampirycznym tempie za nią i usadawiając ja z powrotem na miejscu. Po czym wrócił od mnie.
-Какво искаш?* - powiedziała po bułgarsku.
Помощ - w tym samym języku odpowiedział pierwotny.
- Аз не помага вампири- powiedziała twardo.
-Аз не съм вампир скъпа  - powiedział -Моето име е Клаус и аз съм оригинален хибрид .

Чух за теб - powiedziała jeszcze bardziej zdenerwowana kobieta.
-Много добре, така че за твое добро ти помогне ни намерите даден човек .
Spoglądałam raz na Klausa, raz na czarownicę. Nic nie rozumiałam z ich rozmowy. Jako jedyna z grupy nie posługiwałam się tym językiem.

*-Czego chcecie?
- Pomocy.
- Nie pomagam wampirom.
- Nie jestem wampirem, złotko. Mam na imię Klaus i jestem pierwotną hybrydą.
- Słyszałam o tobie.
- Bardzo dobrze, więc dla swojego dobra pomożesz nam odnaleźć pewną osobę.
________________
Wreszcie udało mi się dodać nowy rozdział. Jak wam się podoba ? :)

Czytam = komentuje :)