piątek, 16 maja 2014

Happy Birthday, Caroline.

Nie zwlekając długo zostawiłem prezent na łóżku i szybkim krokiem wyszedłem za Elijahem i Katheriną. Pierwszy raz w życiu musiałem nieco im zaufać co nie znaczy, że zrezygnowałem z własnego planu. Mój brat chce podejść Podróżników taktycznie. Pójdzie tam najpierw Katherina i spróbuje nakłonić ich do uwolnienia mojej Caroliny. Gdyby jej się nie udało wkraczamy razem i próbujemy zabić ich jak najwięcej i siła uwolnić blondynkę. W mojej głowie pojawił się jednak skuteczniejszy plan C.  Ciekawe co zrobią Podróżnicy, kiedy spróbuje zabić ich ulubionego sobowtóra? W moim planie zamierzam to sprawdzić. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie zwłaszcza dlatego, że Katherina ciągle mizdrzyła się do mojego brata i robiła kąśliwe uwagi. Najchętniej już teraz zrobiłbym jej krzywdę.
- Czyżby nasza droga Caroline coś dla ciebie znaczyła ? - wypaliła w pewnym momencie.
-Czy mi kiedykolwiek na kimś zależało ? - zapytałem patrząc na mijaną obecnie miejscowość. Jak w takiej ładnej delikatnej twarzyczce może być tyle fałszu i przebiegłości - myślałem.
- To po co jedziesz ją ratować ? - rzuciła świdrując mnie swoimi brązowymi oczętami.
- Jadę zabrać Podróżnikom moja część kołka, a ratowanie Caroline jest przy okazji  - odpowiedziałem posyłając jej zimne spojrzeniem. Jej mina nie co zrzedła. W końcu odwróciła się w drugą stronę. Elijah w lusterku wsteczny posłał mi spojrzenie, które mówiło, że nie uwierzył w żadne moje słowo. Wokół było co raz mniej budynków aż całkiem zniknęły. Zastąpił je las. W pewnym momencie Elijah zatrzymał auto.
- Dalej musimy iść na pieszo.

Caroline:
Kiedy odzyskałam przytomność zaczęło robić się już ciemno. Byłam związana linami nasączonymi werbeną do jakiegoś drzewa. Przy każdym najmniejszym ruchu werbena wyżerała mi skórę. Podróżnicy zajmowali się swoimi sprawami nie zwracając większej uwagi na mnie. Co zamierzali ze mną zrobić ? Tak bardzo się bałam. Co ja myślałam sobie wybierając się zabić bandę czarowników? Wtedy z namiotu w samym centrum obozu wyszła kobieta, która poprzednim razem wyszła mi na przeciwko i zapytała czego tu szukam. Podobnie jak reszta nie wyglądała zbyt porządnie w luźnych ciemno zielonych ubraniach. Kucnęła przede mną z uśmieszkiem, który nie wróżył nic dobrego.
- A więc współpracowałaś z Klausem ? Jak myślisz przyjdzie tu za tobą ?
- Kto? Klaus? Mój ojciec nie żyje. Nie mam do kogo go już zaprowadzić. Do niczego mu już nie jestem potrzebna.
- To nic. I tak można cię użyć do podejścia Klasa.
- To znaczy ? O czym ty mówisz ? - zapytałam zaniepokojona.
- Wejdę w twoje ciało i pokonam Klausa - rzuciłam jak gdyby nigdy nic.
Przeraziłam się nie na żartu. Naprężyłam mięśnie co wywołało większy ból. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Kobieta uniosła ręce i przyłożyła do mojego czoła.
- A co tu się dzieje ? - usłyszałam znajomy głos. Ja i moja oprawczyni podniosłyśmy głowę. niedaleko nas stała kobieta o długich kręconych włosach w ciemnym obcisłym ubraniu. Patrzyła na nas z pod oka i uśmiechała się złośliwie.
- Katherina - powiedziałam nawet nie wiem czemu.
- Hej, Blondi. Może ty mi powiesz co tu się dzieje ? - zapytała podchodząc bliżej w zdecydowanie iście diabelską gracją.
- Nie wtrącaj się.
- Uuu. Chcesz powiedzieć, że nie mogę ? - zapytała. - Otóż mogę, moja droga. Jestem jedną z was.
- Zamierzamy wykorzystać ją do podejścia i zniszczenia Klausa - powiedziała kobieta niezadowolona z tego, że ktoś ją do czegoś zmusza.
- Ups. Problem w tym, że ja przyszłam właśnie po nią. Jest mi potrzebna.
- Nie oddamy jej - powiedziała hardo podróżniczka.
Wtedy coś mignęło nam przed oczami i już po chwili Katherina zawyła z bólu. Przed nią stał Klaus trzymając w jej piersi dłoń.
- Na pewno jej nie oddasz? - zapytał swoim głosem o brytyjskim akcencie. Pierwszy raz w życiu ucieszyłam się go widząc.
- Co ty robisz, Klaus ? - wszedł na polane także Elijah zaniepokojony o życie Petrovej.
- Zamierzam ją zabić, jeśli nie oddadzą mi Caroline. Myślę, że sobowtór jest dla was ważniejszy od części kołka i tej dziewczyny.
Żaden z Podróżników którzy stłoczyli się wokół nie odezwało się. Klaus zacisnął mocniej palce na sercu brązowookiej. Z jej ust znów wydarł się bolesny jęk.
- Proszę zabierz dziewczynę - powiedziała kobieta, która chciała wejść w moje ciało. - Jednak części kołka tu nie ma. Zabrał go stąd mój mąż.
- Gdzie teraz jest ? - zapytał.
W tym czasie Elijah rozwiązał moje liny. Wreszcie bez bólu mogłam się poruszyć.
- Szuka nowego sobowtóra - odpowiedziała kobieta.
Klaus wyjął dłoń z klatki piersiowej wampirzycy. Zatoczyła się ona w tył i pewnie by upadł gdyby nie Elijah. Klaus ruszył w moją stronę. Z całych sił próbowałam się podnieść, ale nie byłam w stanie. Werbena bardzo mnie osłabiła. Kiedy dostrzegł, że jest ze mną nie najlepiej odwrócił się i w wampirzym tempie skręcił kark przywódczyni Podrózników.
- To za Caroline - warknął na innych.
Potem podszedł do mnie i wziął na ręce. Bałam się, że będzie na mnie zły, że byłam taka lekko myślna, ale jak na razie mocno mnie do siebie przytulał.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Caroline - szepnął.