poniedziałek, 10 lutego 2014

To właśnie znaczy być wampirem.

Szybko służba hotelu zajęła się naszymi bagażami, a Klaus zaraz po zahipnotyzowaniu swojej ofiary wysiadł z taksówki. Nie patrząc w jego stronę powędrowałam do budynku.  W środku przywitała nas miła pani, która poprowadziła nas do apartamentu, który okazało się, że został zamówiony przez pierwotnego. Miał on wewnątrz dwie sypialni, dwie łazienki oraz przestronny salon. Z zapartym tchem oglądałam wystrój i przepych z jakim został urządzony apartament.
- Przepraszam, gdzie tu jest najbliższy szpital? - zapytałam pani, która oprowadzała nas po mieszkaniu.
- Dwie ulice dalej, ale czy pani się źle czuje? Wezwać lekarza?
- Nie, nie trzeba - powiedziałam z uśmiechem.
Kiedy w końcu zostaliśmy sami posłałam zimne spojrzenie Klausowi i powędrowałam do łazienki, aby się odświeżyć. Zmyłam z siebie trudy podróży oraz zdenerwowanie, do którego przyczynił się blondyn. Ubrałam na siebie niebiesko-malinową sukienkę oraz botki. Byłam gotowa na wyruszenie na wycieczkę, a moim celem był szpital lub centrum krwiodawstwa. Weszłam pewnym krokiem do salonu, gdzie na sofie siedział Klaus popijając jakiś alkohol.
- Dokąd się wybierasz? - zapytał wyraźnie rozbawiony.
- Na spacer - odpowiedziałam.
- Nie możesz.
- Jak to?!
- Jesteś moją zakładniczką, nigdzie beze mnie nie możesz się ruszać - powiedział jeszcze bardziej rozbawiony.
Jak naburmuszone dziecko usiadłam w fotelu na przeciwko pierwotnego. Byłam głodna i niewyspana i nie zapowiadało się, żebym to się zmieniło.
- Mam dla ciebie niespodziankę ? - powiedział nagle blondyn. - Na razie jednak napij się krwi - powiedział kładąc szpitalny woreczek czerwonej cieczy przede mną.
- Ale skąd...?
- Powiedzmy, że nie próżnowałem kiedy ty odpoczywałaś w wannie- powiedział nie pozwalając mi skończyć.
- Dziękuje - powiedziałam cicho i zaczęłam pić łapczywie.
- Jak skończysz jedziemy odwiedzić parę miejsc. Mam kilka spraw do załatwienia i jednocześnie postaram ci się pokazać to piękne, deszczowe miasto.
Już pół godziny później szliśmy zatłoczoną ulicą, mimo że zapadał zmrok. Nagle skręciliśmy do starego dość zniszczonego baru, ale pełnego klientów.  Klaus poprowadził mnie do baru i zamówił Burbona i zapytał barmankę o jakąś  Sophie.
- I jak ci się podoba? - zapytał odwracając się w moją stronę i podsuwając mi kieliszek z alkoholem. Wychyliłam ją jednym tchem i rozejrzałam się po sali.
- W sumie można tu się nie źle zabawić - powiedziałam widząc wirujące pary.
- Niklaus Mikealson ! Nie powiem, że to miła niespodzianka - usłyszeliśmy nagle. Po drugiej stronie stanęła młoda brunetka.
- Sophie Cholerna Deweraux myślałaś, że cię nie znajdę?
- Miałam taką cichą nadzieję.
 - Masz względem mnie dług.
- Pamiętam - przytaknęła.
Po mimo tego, że rozmowa toczyła się dość w luźny sposób, to z twarzy kobiety nie schodziły rumieńce zdenerwowania. Spoglądałam to na jedną, to na drugą osobę. Klaus był niewątpliwie pewny siebie i groźny. Zamówiłam sobie kolejną szklankę alkoholu.
- A więc czego oczekujesz?
- Pozwolisz swojej kuzyneczce wrócić na pewien czas do Nowego Orleanu.
- Specjalnie ją stamtąd wywiozłam.
Nie miałam ochoty tego słuchać, więc wychyliłam jeszcze jeden kieliszek alkoholu i ruszyłam samotnie na parkiet.

Klaus?
- Nie panikuj. Pomoże dziewczyną ze żniw odprawić pewien rytuał i wrócicie do swojego Londynu, bo stawiam na to, że nie puścisz samej  Moinique- powiedziałem.
- Co jeśli nie pod stosuję się do twego rozkazu?
- Czyżbyś już zapomniała jaki okrutny potrafię być? Co by się stało jakby przyjaciółki i przyjaciele twojej kuzynki zaczęli nagle ginąć w niewyjaśniony sposób? Pewnie zapytałaby się ciebie co się dzieje w mieście. Jak myślisz wkurzyłoby ją to, że wyczułaby, że jej ukochana ciocia ją okłamuje?
Uwielbiałem szantażować innych. Sprawiało mi to dziką radość
- Kiedy mamy być w Nowym Orleanie?
- Zadzwonię - odpowiedziałem zadowolony z siebie. Odwróciłem się od baru w poszukiwaniu Caroline. Wirowała między ludźmi z uśmiechem. Była niewątpliwie piękna. Kilku mężczyzn spoglądało na nią znacząco, a jeden już tańczył obok niej. Biedna dziewczyna nie miała pojęcia, że połowa otaczających ją osób to wampiry, którzy lada moment mogą zacząć się żywić na ludziach. Wstałem z miejsca i podszedłem do tańczącej blondynki. Posłałem zimne spojrzenie wampirowi próbującemu się dobrać do mojej Caroline. Wampir zrobił przerażoną minę i wyszeptał moje imię. Widać jestem co raz bardziej znany wśród świata nadprzyrodzonego. Poprosiłem ją do tańca. Doprawdy nie rozumiem tego współczesnego, skakanego tańca, ale przy Caroline było to fajne doświadczenie. Nagle do moich nozdrzy dobiegł zapach krwi. Obróciłem Caroline przysuwając ją do siebie. Zobaczyłem jak spłoszona rozgląda się po sali.

Caroline:
Poczułam ostre pieczenie w gardle wcześniej niż zapach słodkiej krwi. Obok nas jakiś wampir pożywiał się na niewinnej dziewczynie, a nie co dalej dwie wampirzyce posilały  się na chłopaku. Ja znajdowałam się w żelaznym uścisku Klausa co nie poprawiało mojego samopoczucia.
- Pozwól wypłynąć twojemu prawdziwemu ,,ja'' na powierzchnię. Napij się, apotem wymarz pamięć. Jestem przy tobie. Nie pozwolę ci nikogo skrzywdzić - szeptał mi do ucha, a ja czułam jak zaczyna przejmować nade mną kontrole coś nieokiełznanego. Miałam ogromną ochotę napić się krwi i jednocześnie bliskość pierwotnego sprawiało mi ogromną przyjemność. Pękało moje samozaparcie i racjonalne myślenie.
- Decyzja oczywiście należy do ciebie - powiedział powoli mnie puszczając. Rozejrzałam się po sali. Moje oczy napotkały mężczyznę opijającego swoje smutki. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę i chwilę się zawahałam. Obróciłam się w stronę Klausa. Patrzył na mnie z lekko przekrzywioną głową. Chciałam mu pokazać, że potrafię się pożywić i w porę opanować. Podeszłam do mężczyzny.
- Nie będziesz nic czuł - powiedziałam hipnotyzując go.
Szybko wgryzłam się w jego tętnice. Fala krwi zalała moje gardło. Czułam jak eksploduje wewnątrz mnie nieopisana radość. Ekstaza ogarnęła moje ciało.
- Wystarczy - usłyszałam cichy, ale stanowczy głos Klausa. gdyby nie to nie wiem czy zdołałbym się powstrzymać. Odsunęłam się od ofiary ocierając usta.
Blondyn spoglądał na mnie nie wiedząc jakiej reakcji się spodziewać.
- Zapomnisz co się stało - powiedziałam do ofiary i poszłam do baru. Wypiłam jednym duszkiem szklankę alkoholu próbując zagłuszyć wyrzuty sumienia. Bez nich czułam się wspaniale. Zobaczyłam jak Klaus wgryza się w zgrabną szatynkę obejmując ją w pasie. Było w tym coś takiego erotycznego, że poczułam ukłucie zazdrości. Powoli podeszłam do niech. Wzięłam w dłonie rękę półprzytomnej kobiety i wgryzłam się w nią. Widziałam jak Klaus spogląda na mnie, a po chwili wraca do przerwanego posiłku. Jedną ręką puszcza szatynkę, a kładzie ja na moich plecach. Czuje jak każdy nerw odbiera ten dotyk kilkakrotnie mocniej. Nie mogę się skupić na piciu, kiedy czuje jak ręka pierwotnego przesuwa się to w górę to w dół moich pleców. W końcu odsuwam się od ofiary, to samo robi Klaus. Kobieta niezauważona odchodzi, a my wpatrujemy się w siebie. Z ust blondyna spływa zabłąkana kropelka krwi, a ja mam ochotę pocałować go tak, aby zebrać ustami tą krew. W tedy słyszę jak zaczyna dzwonić moja komórka. Odskoczyłam od pierwotnego, jakby wybudzona z transu. Szybkim krokiem pokierowałam się ku wyjściu. Jednak za nim tam docieram telefon przestaje dzwonić. Na wyświetlaczu miga nieodebrane połączenie od Stefana. Odeszłam w stronę pobliskiej ławki pustej z powodu późnej godziny. Myślę, że powinnam oddzwonić, ale nie mam na to siły. Powoli dociera do mnie to co zrobiłam i to co prawie bym zrobiła. Nie mam pojęcia jak hybrydzie udało się mnie namówić do czegoś takiego. Straciłam rozum czy co?!
Poczułam delikatny powiew wiatru i wiedziałam kogo ujrzę siedzącego obok mnie. Jednak nie miałam ochoty na jego towarzystwo.
- Nie zadręczaj się, kochana. Nikogo nie zabiłaś. Jesteś naprawdę silną kobietą
- Złamałam swoje zasady. Krzywdziłam ludzi.
- To właśnie znaczy być wampirem - powiedział rozbawiony.
- To dla ciebie znaczy być wampirem! - powiedziałam i wstałam z miejsca. Jakim cudem mogłam chcieć go pocałować? Nie mieściło mi się to w głowie.