niedziela, 27 października 2013

Szantaż

Klaus:
Dzień był ponury i mglisty, jednak mnie jak każde inne stworzenie mroku bardzo ten stan rzeczy cieszył. Co prawda jako hybryda nie płonę na słońcu to jednak przyprawia mnie ono o tępy ból oczu. W drodze do Salvatorów odwiedziłem tez tutejszy bar. Zahipnotyzowałem kilka osób, które o tak wczesnej porze wybrali się tu aby wypić poranną kawę i zabrałem się za młodą barmankę. Z pustym wzrokiem wyciągnęła w moją stronę delikatny nadgarstek. Od razu wgryzłem się w niego. Ciepła ciecz wlewająca się do mojego gardła spowodowała wzrost euforii. Chciałem nie kończyć. Chciałem osuszyć ciało do ostatniej kropli krwi. W sumie mogłem tak zrobić. Nigdy nie dbałem o ludzkie życie. Jednak nie wiedziałem ile będę musiał pozostać w tym miasteczko. Lepiej nie wzbudzać paniki wśród mieszkańców. Odsunąłem się od barmanki i kazałem jej zabandażować ranę i mówić, że zarżnęła się potłuczoną butelką. Potem otarłem usta i wymaszerowałem z baru. Mystic Falls był nadzwyczaj malowniczym miejscem. Od zawsze kiedy powracałem w rodzinne strony wpadałem w pułapkę sztuki i szału krwi. Malowałem i zabijałem. Miasteczko przypominało mi najgorszą część mojego życia, która uczyniła mnie tym kim jestem. Tym razem jednak nie mogłem sobie na to pozwolić. Miałem niemal na wyciagnięcie ręki klucz do całkowitej nieśmiertelności. Nie mogłem go porzucić. Była też piękna jak anioł wampirzyca, która wywołuje u mnie dziwne uczucia. Może kiedy dostane nieśmiertelność za którą gonię od kilkuset lat zabiorę ją w podróż i pokaże cały świat. Jeśli do końca mnie nie znienawidzi ...- Podsuwa mi mój umysł. Nie co zdenerwowany otworzyłem drzwi pensjonatu bez bawienia się w zbędne uprzejmości, jednak na moje nieszczęście nikogo tam nie zastałem. Rozsiadłem się na wygodnym fotelu z szklanką Burbona z zamiarem zaczekania na gospodarzów.


Caroline:
Chodziłam po domu bez celu oczekując na upragniony telefon od mamy. Miała ona znaleźć obecny adres ojca. Chciałam jak najszybciej jechać do niego i wyciągnąć informacje, gdzie ukrył część kołka, którego potrzebował szalony pierwotny. W końcu nie wytrzymałam. Wzięłam kurtkę, kluczę i ruszyłam w stronę pensjonatu. Miałam nadzieję, że mój przyjaciel Stefan nie co mnie uspokoi. Znów zignorowałam widomości od Matta. Byłam totalnie roztrojona emocjonalnie. W zamyśleniu przejechałam cała drogę i już po chwili stałam przed domem Salvatorów. Zapukałam cicho wiedząc, że domownicy i tak mnie usłyszą. Jednak odpowiedzi nie było. Powoli otworzyłam drzwi. Były jak zawsze otwarte. Żaden z ludzi nie próbowałby okraść domu wampirów, a przynajmniej im nie radzę. Znaleźliby go po zapachu, a wtedy nie chciałabym być w skórze złodziei.
- Stefan? - zawołałam - Damon?
Szłam powoli w stronę salonu. Kiedy zobaczyłam kto w nim siedzi od razu chciałam zawrócić, ale było już za późno. Gość mnie zauważył.
- Witaj, kochana. Jak widzisz nie ma gospodarzy, ale zapraszam. Zaczekaj ze mną - powiedział wskazując mi fotel stojący na przeciwko jego siedziska.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Zamiast próbować mi mnie zabić, on zaprasza mnie na miłą pogawędkę? Wolnym krokiem ruszyłam na wskazane przez niego miejsce. Wolałam go nie denerwować, więc usiadłam cichutko i wpatrywałam się w ogień palący się w kominku. Czułam na sobie palący wzrok hybrydy, ale bałam się na niego spojrzeć. Usłyszałam jak poprawia się na fotelu i odstawia pustą szklankę po alkoholu.
- Caroline! - powiedział upominającym tonem. Odruchowo spojrzałam na niego. Jego spojrzenie przypomniało mi sen z poprzedniej nocy. Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach. Dopiero teraz mogłam stwierdzić, że nie było w nich chęci mordu. Był przerażający, ale patrzył na mnie w taki sposób jakby nie chciał mi zrobić krzywdy.
- Nie musisz uczestniczyć w tej wojnie - powiedział cicho, pochylając się w moją stronę.
Nie rozumiałam go. Jakim cudem miałam w niej uczestniczyć skoro moja rodzina była w posiadaniu przedmiotu, którego on chce? Jednak nie zdążyłam zapytać. Do pensjonatu weszli bracia wraz z Eleną. Szatynka wciągnęła głośno powietrze widząc mojego towarzysza.
- Ileż to można na was czekać? - zapytał Klaus znów rozkładając się wygodnie w fotelu.
- Czego chcesz? zapytał Stefan.
- Po co ta wrogość ? - zapytał wstając z siedziska z niesamowitą gracją. - Doszły mnie słuchy, że możecie wiedzieć, gdzie jest ostatnia część kołka.
- Po pierwsze nie zapraszaliśmy cię tu. Po drugie nie my tylko Forbsowie - powiedział jak gdyby nigdy nic Damon. Zielonooki wkurzony łupnął wzrokiem na brata. Ciężki wzrok Klausa spoczął na mnie i w tej chwili zrozumiałam, że Katherina nie wydała mnie pierwotnemu, ale zrobił to cholerny Damon!
- Ja... ja nie wiem gdzie jest ta część kołka. Pewnie ojciec go gdzieś schował... albo zabrał ze sobą - jąkałam się
Pierwotny nagle zniknął nam z przed oczu i pojawił się za Eleną. Nagryzł swój nadgarstek i napoił swoją krwią szatynkę. Wszyscy przerażeni patrzymy na tą scenę.
- Pomożecie Caroline odnaleźć obecne miejsce zamieszkania jej ojca. Macie 12 godzin później przemienię waszą kochaną Elenkę - powiedział pierwotny po czym rozpłynął się w powietrzu.