środa, 4 czerwca 2014

To za mało.

W jego ramionach powoli odzyskiwałam spokój i poczucie bezpieczeństwa. Swoja głowę oparłam o jego ramię i wdychałam jego charakterystyczny zapach . Wokół nas migały kolejne drzewa z zawrotna prędkością. Znużona zasnęłam nie wiem nawet kiedy.
***
Byłem cholernie zły na te pijawki - Podróżników. Miałem ochotę zabić ich jedno po drugim za to jak skrzywdzili Caroline. Jedyne co mnie powstrzymywało to, to że miałem ją teraz tuż przy sobie całą i zdrową. Obejmowała mnie mocno za szyje, kiedy niosłem ją w ramionach. Czułem jak jej niesforne blond włosy łaskotały mnie w nos. Kiedy dotarliśmy do auta wsadziłem ją na siedzenie i zauważyłem, że śpi. W sumie ucieszyłem się z tego obrotu sytuacji. Dzięki temu przez resztę drogi mogłem ją nadal przytulać i bezkarnie wdychać jej słodki zapach. Była taka delikatna i piękna. Chciałbym ją już zawsze tak trzymać blisko siebie, aby zawsze była bezpieczna. O czym ja w ogóle myślę? Czy ja zwariowałem? To samo mówiły spojrzenia Katheriny i Elijaha, którzy wyjątkowo nie komentowali sytuacji.
***
Powoli wyrwałam się ze spokojnego snu. Było mi wygodnie i miło po za mocnym pieczeniem w gardle. Tak, nie wątpliwie werbena mnie osłabiła, więc byłam głodna. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam leżącego obok mnie Klausa. Przyglądał mi się uważnie swoimi błękitnymi oczyma. Trzymał mnie za rękę, ale nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie. Posłałam mu delikatny uśmiech, bo tylko na taki mnie było stać. Wtedy jakby wybudził się ze snu zabrał swoją dłoń i odwrócił się ode mnie. Byłam zdziwiona i chyba lekko zawiedziona. Jednak już po chwili wróci do mnie w ręku trzymając woreczek krwi.
- Pewnie jesteś głodna - stwierdził swoim mocnym brytyjskim akcentem.
Nic nie odpowiadając zabrałam się do picia krwi. Powoli odzyskiwałam siły, a pieczenie w gardle zaczęło ustawać. Czułam mrowienie dziąseł co oznaczało wysunięcie się kłów. Ciało było pobudzone. Przy każdym piciu krwi euforia uderzała do głowy wampira. Dlatego też, kiedy Klaus pogładził delikatnie moje ramię poczułam to w całym ciele jako jedną z najwspanialszych pieszczot. Oderwałam się od pustego woreczka i spojrzałam na pierwotnego. Swoim kciukiem starł krople krwi z mojej wargi. Pod wpływem dotyku delikatnie rozchyliłam usta. Palec na którym znalazła się wytarta krew dołożył do swoich ust. Po moim ciele przeszedł dreszcz podniecenia. Pierwotny pożerał mnie swoim wzrokiem, aż w końcu pochylił się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Nie czekając zbyt długo również mu go oddałam. Jego dłoń powędrowała na mój brzuch a drugą trzymał moją twarz. Z moich ust wydarł się delikatny jęk, kiedy przygryzł moją dolną wargę. Nikt nigdy tak na mnie nie działał. Wplotłam swoje dłonie w jego jasne włosy. Moje ciało pragnęło więcej, ale Klaus odsunął się delikatnie ode mnie. Nie byłam z tego powodu zadowolona. Oparł swoje czoło o moje i wyciągnął coś zza siebie.
- To dla ciebie. W prawdzie już jest po dwunastej w nocy, ale mam nadzieje, że nadal przyjmujesz prezenty - uśmiechnął się łobuzersko.
Ujęłam delikatne czarne, podłużne pudełko i otworzyłam je. W środku znajdowała się piękna, srebrna bransoletka.

- Dziękuje - powiedziałam z uśmiechem - i za prezent i za ratunek
- Jesteś wspaniałą osobą, pełną wewnętrznego światła. Lubię cię i to bardzo. Jak mógłbym nie ruszyć ci na pomoc?
W odpowiedzi ujęłam w dłonie jego twarz i złożyłam na jego ustach pocałunek. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy wznowiłam rozmowę.
- Co zamierzasz dalej zrobić? Gdzie będziesz szukał ostatniej części kołka?
- Wygląda na to, że właśnie wraca ona z jednym z Podróżników do Mystic Falls, więc my także rano wylatujemy do Ameryki.
Moja mina nie co zrzedła. Nie chciałam tam wracać. Ta podróż była ekscytująca. Mogłam zobaczyć tak wiele nowych, pięknych miejsc. Jednak to nie były główna przyczyna.
- Co się dzieje, kochana? - zapytał szeptem mocno mnie przytulając.
- Po powrocie już nie będziemy mogli się przytulać, czy też całować. Nikt tego nie zrozumie - powiedziałam mętnym i niemal płaczliwym głosem.
- Jeśli są twoimi prawdziwymi przyjaciółmi będą musieli to zaakceptować.
- Nie rozumiesz. Po powrocie do domu nawet ja nie wiem czy będę w stanie być z tobą. Wróci normalne rzeczywistość w której ja i ty.... my nie możemy być razem i robić tego wszystkiego. Zbyt wiele nas różni.
- To uczucia się nie liczą ? - zapytał unosząc brwi do góry i odsuwając się ode mnie.
- Przykro mi. To za mało.
- Nie, Caroline, nie za mało. Jesteś wampirem. Nie wiążą cię już ludzkie konwenanse. Jesteś wolna i możesz decydować o swoim długim życiu. Wystarczy, żebyś czegoś chciała - powiedział zdenerwowany, wstając z łówka. Otworzył usta i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnował i opuścił nasz pokój. Nakryłam dłońmi twarz. Wszystko było pokomplikowane, a ja nie wiedziałam co tak naprawdę czuję. Mój umysł mówił, że dobrze zrobiłam. Nie mogłam być z mężczyzną który żyje już tysiąclecia i lubi krzywdzić wszystkich wokół. Teraz miałam ważniejsze sprawy na głowie. W stałam i zaczęłam pakować torbę na powrót. Wtedy na komodzie zobaczyłam swój telefon. Szybko go złapałam. Wybrałam numer znienawidzonego wampira i zaczęłam oczekiwać na połączenie.
- Blondi? - usłyszałam w słuchawce zdziwiony głos.
- Tak to ja - odpowiedziałam z westchnieniem.
- Myśleliśmy, że już wąchasz kwiatki od spodu. Co się z tobą działo.
- Nie ważne. Musicie chronić Elenę. Ktoś będzie jej szukał.