Cisza w salonie zapadła tylko na kilka sekund, ale został drastycznie przerwana głośnym szlochem Eleny. Dobrze, że zamieszanie skupiło się wokół niej. Mogłam chwile zająć myśli czymś innym. Podbiegłam do przyjaciółki i natychmiast zostałam od niej odepchnięta przez Damona. Posłał mi zimne spojrzenie.
- Wszystko przez ciebie! - rzucił.
- Damon! Uspokój się - powiedział Stefan. - Teraz trzeba się skupić na poszukiwaniach ojca Caroline, a nie na kłótniach!
Zmieszana bałam się spojrzeć na Elenę. Bałam się, że i ona myśli jak czarnowłosy. Wyjęłam telefon i szybko zatelefonowałam do mamy. Niestety na niewiele to się zdało. Wszystko wskazywało na to, że mój tata zapadł się pod ziemię. Załamana usiadłam na fotelu. Nie mogłam pozwolić, żeby moja przyjaciółka została wampirem. Zniszczyłoby ją to.
- Wiem! - wykrzyknęłam nagle, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ludzie zebrani w salonie pensjonatu Salvatorów spojrzeli na mnie sceptycznie.
- Przecież Bonnie może nam pomóc odszukać mojego ojca! Gdzie ona w ogóle jest?
- Pojechała odwiedzić swoją matkę - odezwała się Elena, nie co bardziej ożywiona - ale powinna wrócić jeszcze dziś.
Stefan już trzymał telefon czekając na połączenie z telefonem czarownicy.
- Tak, Stefan? - usłyszeliśmy jej głos dobiegający z głośnika.
- Witaj, Bonnie. Kiedy wracasz?
- Zamierzam jutro, ale ... Czy coś się stało ?
- Tak. Mamy sytuację awaryjną - powiedział szybko streszczając jej przebieg spotkania z Klausem.
- Nie mogę zostawić mamy, kiedy jest chora.
- To ona zostawiła cię pięć lat temu i wyjechała szukać szczęścia gdzie indziej - powiedział Damon jak zwykle nie w odpowiednim momencie. W sumie mówił prawdę, tylko jakby nie zdawał sobie sprawy, że może kogoś zranić.
- Masz rację, ale staramy się odbudować więź. Niech Carolina pojawi się u mnie jak najszybciej. Potrzebuje jej krwi, żeby odprawić rytuał lokalizujący - powiedziała mulatka i odrzuciła połączenie.
Szybko poderwałam się na nogi z zamiarem wyjścia z pensjonatu i wyruszenia w drogę do Bonnie, kiedy zmaterializował się przede mną Damon.
- Kluczyki - powiedział z ironicznym uśmiechem.
- Co ? - odpowiedziałam zdziwiona.
- Kluczyki, Blondi - powiedział. - Musimy dotrzeć do naszej małej wiedźmy jak najszybciej, a wszyscy wiemy, że ja prowadzę najlepiej. Nie to, żebym miał coś do blondynek...
Czasem mam ochotę go naprawdę uszkodzić. Gdyby nie to, że jest starszy i silniejszy na pewno był już to zrobiła. Warknęłam wściekle i oddając mu kluczki od auta pomaszerowałam w stronę wyjścia. Jazdę z Damonem można porównać do Oszukać Przeznaczenie. Nie dość, że irytuje swoimi tekstami to i jednocześnie rozwija zawrotne prędkości. Gdybym nie była wampirem nigdy nie wsiadłabym z nim do auta. Jednak dzięki niemu już po trzech godzinach byliśmy na miejscu. Przed domem stały już dwa samochody. Jeden Bonnie, a drugi pewnie jej mamy. Nawet nie wiedzieliśmy jak bardzo się pomyliliśmy.
Drzwi otworzyła nam nasza przyjaciółka z nietęgą miną. Bez wahania zaprosiła nas do domu i zaprowadziła do niewielkiej kuchni w której siedziała jej matka, Katherina i Elijah. Zdziwiona przystanęłam gwałtowanie w progu zasłaniając wejście Damonowi.
- Co jest, Blondi? Pierwotnego zobaczyłaś czy jak ? - zaczął się śmiać z własnego żartu.
- Zgadłeś - odpowiedziałam w końcu wchodząc do kuchni.
- Co tu się do cholery dzieje ? - zapytał już poważnie czarnowłosy.
- Panie z rodu Bennettów musza jak najszybciej uciekać - powiedział pierwotny. - Klaus po otrzymaniu ostatniej części kołka będzie potrzebował dwóch czarownic połączonych więzami krwi do zniszczenia go.
- Czegoś tu nie rozumiem. Nie chcesz szczęścia swojego brata? - zapytałam.
- Kocham Niklausa, ale jest zbyt niebezpieczny dla świata. Ten magiczny kołek to ostatnia rzecz, której się boi.
- To dlatego ty nie powiedziałaś Klausowi, ze kołek jest własnością mojej rodziny ? Chciałaś nie co opóźnić odnalezienie ostatniej części?
Katherina kiwnęła potakująco głową.
- Kto się wygadał? - zapytała uśmiechając się ironicznie.
Spojrzałam tępo na Damona, którego nagle coś zainteresowało za oknem.
Wampirzyca wstała powoli i palcem przesunęła po torsie czarnowłosego.
- Mój, kochany, emocjonalny wampir.
Elijah także wstał z miejsca.
- Posłuchajcie nas i uciekajcie - powiedział do matki Bonnie - a wy opóźnijcie odnalezienie ostatniej części kołka. Resztą zajmiemy się my.
- Din- don ! Nie możemy. Jeśli nie zmieścimy się w kolejnych hm... 6 godzinach, Elena stanie się wampirem - rzucił Salvatore.
- Tak. Racja. Czas się wziąć do pracy. W salonie przyszykowałam już mapę i kryształ. Potrzebuje jeszcze twojej krwi, Caroline.
Wszyscy przenieśliśmy się we wskazane miejsce. Bonnie sprawnym ruchem nacięła moją dłoń pozwalając aby kilka kropel skapnęło na mapę. Po czym wzięła kryształ do ręki i zaczęła odmawiać rytuał. Krew zaczęła wolno przesuwać się po papierze. Wahadełko chybocące się nad mapą, niemal szalało zataczając co raz większe kręgi, aż zamarło. Krew skupiła się wokół stolicy Bułgarii - Sofii.
- To przecież drugi koniec świata ! Co on tam robi ?
- Nie to teraz jest ważne, Care! Weż numer od Elijaha i zadzwoń do psychopaty Klausa.
Postąpiłam jak powiedział Damon. W oczekiwaniu na połączenie ze strachu zaschło mi w gardle.
- Tak? - usłyszałam głos o brytyjskim akcencie i aż mi nogi zmiękły. Jak ktoś o takim głosie, może być mordercą ?
- To ja, Caroline - przełknęłam głośno ślinę.
- Oh, jak miło, Moja Droga. Słucham?
- Mój ojciec jest w Bułgarii.
- Cudownie. Spakuj się. Wyruszamy o północy.
- Jak to wyruszamy ?!
- Ja i ty. Muszę mieć pewność, że mnie nie okłamaliście - powiedział wyraźnie rozbawiony i zakończył połączenie.
__________________
Wesołych i Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia! :*
Mam nadzieję, ze spodoba wam się prezent w postaci nowego rozdziału :)
Ps. Zapraszam na świetnego bloga, mojej koleżanki http://klauspierwotnahybryda.blogspot.com/ .